Strona 248

Tom III

by był stan mego fizycznego zdrowia, będzie pod tym względem tak, jak zechce tego Bóg zgodnie ze swym miłosierdziem, a nie według swej sprawiedliwości, jakiej dłużnikiem jestem z powodu nieprzeliczonych moich grzechów.

[197a] Boże mój! Przez grzechy swe zasługiwałem w każdej chwili na śmierć i na piekło. Ty jednak pozwalasz mi żyć w takich warunkach i tak długo, jak dyktuje Ci Twa wola w miłosierdziu Twoim i przez wzgląd na zasługi Jezusa, Najśw. Maryi, i całej Wspólnoty Niebian. I dozwalasz mi nadto obracać wszystkie chwile mojego życia na większą chwałę Twoją i na większe uświęcenie wszystkich dusz.

Następnie, w różnych okresach czasu i przy rozmaitych okazjach — aczkolwiek jestem nieskończenie niegodny darów Bożych jak i owoców Bożych oddziaływań, jakie Bóg Ojciec zmiłowań [por. 2 Kor l, 3] i samo Miłosierdzie bez granic pragnie sprowadzać do dusz i do duszy mojej — odczuwam jednak i żywię niezachwianą ufność, że Bóg chce zatriumfować miłościwie w duszy mojej nad bezgraniczną niegodnością moją.

[197b] I podobnie jak Bóg stawszy się człowiekiem stał się prócz tego pokarmem mej duszy, tak też chce zasilać me życie całym sobą, swoją Istotą i Naturą Boską oraz Boskimi swoimi przymiotami, z których każdy jest miłosierny bez granic. A ponieważ w Najśw. Eucharystii wskutek wzajemnego przenikania się Bóstwa jest nie tylko Boska Osoba Słowa Wcielonego, lecz także Ojciec i Duch Święty, i ponieważ Bóg ze wszech miar i nieskończenie głęboko kontempluje wiekuiście samego siebie, przeto żywi i mnie najmiłosierniej odwieczną swą nieogarnioną kontemplacją. Przez to miłosierne żywienie mnie przekreśla całą bezgraniczną mą winę, jaką ponoszę z tego powodu, że żyłem zawsze niepomny na Boga i na mą duszę; zatrzymuje mnie i — rzekłbym — przygważdża słodko a mocno, bym wpatrywał się stale w mą duszę i w Boga samego, oraz daje mi ufność, że tak mnie traktuje, tak obsypuje swymi względami i darami, i zmiłowaniami, jak gdybym żył w wiekuistym i najdoskonalszym oglądaniu Boga i mej duszy, by ją udoskonalać, jak tego Bóg pragnie. O cudzie miłosierdzia Bożego! O potworze niedbalstwa godnego potępienia, [potworze] jakim byłem i jestem — niestety!

[198] Oglądając wiecznie i z nieskończoną głębią samego siebie, Bóg rodzi Syna Bożego będącego żywym i doskonałym obrazem Istoty samego Boga [por. Hbr l, 3]. A choć bezgranicznie jestem niegodny i niezdolny do tego, by być podobnym do Boga, to On żywi mnie jednak miłosiernie żywym podobieństwem swej Boskiej Istoty, a przez to żywienie burzy całą we mnie niegodność, jak gdyby niweczył mnie całego na duszy i w ciele oraz we wszystkich czynach moich przeszłych, teraźniejszych i przyszłych, wszak wszystkie one niegodne bez granic, by stawiać je przed Bożym obliczem. A Bóg jest we mnie, żyje we mnie i działa we mnie takim sposobem, że muszę zawsze i we