Strona 149

Tom III

[134a] Dlatego też, aby od wyobrażeń przejść do rzeczywistości, myślałem stale o tym, aby prosić to tego, to innego, by przynajmniej prywatnie, w ścisłym sekrecie, pełnił wobec mnie miłosierny ten uczynek upokarzania i uniżania mej osoby przez maltretowanie i wymierzanie razów. Przy takich to wyobrażeniach i postanowieniach, jakie za radą przewodnika duchowego podjąć wypadnie, Bóg dopuszczał powoli, że powstawała we mnie skłonność do instynktów zmysłowych i brutalnych. W postanowieniach tych widziałem pewne niebezpieczeństwa, lecz odczuwałem, nie wiem dokładnie co, ale coś takiego, co dawało mi do zrozumienia, że takimi postanowieniami nie powinienem gardzić, ale że tym bardziej trzeba mi je omówić z przewodnikiem, błagać o potrzebne oświecenia za pośrednictwem świętej modlitwy, a tymczasem wstrzymać się od podejmowania decyzji, co się też stało. Po pierwszym przedstawieniu tej sprawy złożonym Waszej Wielebności[252] dało się wyczuć, że osłabły nieco instynkty zmysłowo-brutalne.

[134b] Wyczułem w tym czasie natchnienie do odprawienia nowenny ułożonej przez Wielbebnego] Bartłomieja z Saluzzo[253] w tym celu, aby od Najśw. Dziewicy przez zasługi Krwi Jezusa otrzymać jakąkolwiek zbawienną łaskę. Nowennę odprawiłem, a wśród licznych łask, o które prosiłem dla siebie, dla swoich i dla innych, dla siebie prosiłem o łaskę tyczącą się tego, co przedstawiłem wyżej, mianowicie, aby wszystko zostało określone i wykonane jak się podoba Bogu i zgodnie z najdoskonalszymi i najświętszymi intencjami. Poleciłem się też modlitwom innych, szczególnie zaś modlitwom dusz poświęconych Bogu, żyjących za klasztorną klauzurą. Tak więc w dniach tej nowenny i modłów doszedłem do tego, co następuje:

[134c] Przypomniałem sobie ten oto tekst: „Ofiarowan jest, gdyż sam chciał” (Iz 53, 7).

Towarzyszyło temu światło od Boga, który dał mi poznać, że przez wzgląd na posłuszeństwo za uprzednim zezwoleniem kierownika duchowego pojmowanym jako nakaz analogicznie do nakazu cierpienia, jaki od Ojca Przedwiecznego otrzymał Syn Boży, winien bym poprosić kogoś dobrowolnie, aby przez wzgląd na miłosierdzie pomagał mi naśladować Jezusa Chrystusa w Jego męce. Przypomniałem sobie, że św. Hiacynta Marescotti[254] dała się bić drugiej osobie, to zaś pozwoliło mi stwierdzić, że myśl nie była nowa. Ja zaś, który jestem pełen pychy i ambicji, uznałem za potrzebne, by taki miłosierny uczynek względem mnie wykonywał ktoś z najniższych sfer społecznych, a zwłaszcza kat; ze względu jednak na trudności (płynące z różnych okoliczności) w wyszukaniu

[252] Spis kierowników duchowych zob. w przyp. 103.

[253] Wielebny Bartł. Cambi (1558—1617), franciszkański kaznodzieja, poeta i mistyk.

[254] Ta „Święta z Viterbo”, pochodząca ze słynnej rodziny bolońskiej Marescottich (†1640), była klaryską w klasztorze Św. Bernardyna w Viterbo. Promotorka dzieł pobożnych, żyła w ubóstwie i pokucie.