“Musi być tu ktoś, aby to powiedział”

Ze wspomnień uczestnika beatyfikacji bł. Ryszarda Henkesa.

Była piękna pogoda. Świeciło słońce. Na tle błękitnego nieba powiewały flagi z obrazem księdza Ryszarda Henkesa. Dzień przed beatyfikacją księdza Ryszarda spotykamy się na nieszporach w Ruppach. Tu ksiądz Henkes się urodził jako dziewiąte z trzynaściorga dzieci, tu też był ochrzczony w kościele parafialnym i tu chodził do szkoły. Na uroczystości są też obecni Czesi ze Strahowic, tych koło Ostrawy, gdzie przez trzy lata był proboszczem. Czesi pamiętają o nim. To właśnie tam został on aresztowany przez gestapo a następnie osadzony w obozie koncentracyjnym w Dachau.

Wśród Czechów, spotykam swoich znajomych. Tak ks. Henkes, który działa i po swojej śmierci, gromadzi nas z różnych krajów Europy i świata. Dzięki niemu, w jego rodzinnej miejscowości spotykają się Niemcy, Czesi, Polacy, Włosi a nawet Hindusi i Kameruńczycy. To spotkanie jest dla nas darem od księdza Henkesa. Po nieszporach, pallotyński biskup z Kamerunu Bruno Ateba S.A.C. poświęcił pamiątkową tablicę z podobizną bł. Ryszarda, obok której był napis:

Następnie udajemy się na nieszpory po których spotykamy się w parku w dużym namiocie. Przyszło około tysiąca osób. Rozmowy trwają do drugiej godziny w nocy.

W niedzielę, z  pallotyńskiego Vallendar, gdzie kiedyś pater Henkes studiował jako młody seminarzysta, jedziemy do Limburga. Na wzgórzu królującym nad miastem i malowniczo położonym nad rzeką Lhan, wznosi się katedra św. Jerzego i Michała. To w niej o godzinie czternastej kardynał Kurt Koch zaliczył tego odważnego pallotyna, który zmarł śmiercią męczeńską w Dachau, do grona błogosławionych. Męczennik to świadek, i w tym koszmarnym „miejscu zagłady” ks. Henkes nie przestawał dawać świadectwa człowieczeństwu na wzór Chrystusa, poświęcając się z miłością opiece nad chorymi na tyfus czeskimi więźniami. Zarażony chorobą, umarł sześćdziesiąt sześć dni przed wyzwoleniem obozu.

Patrzę na Limburską katedrę, jej siedem wież nawiązuję do siedmiu sakramentów, czyli do Chrystusa, któremu służył Błogosławiony. Na każdym miejscu towarzyszą nam słowa, za które trafił do Dachau: ”Musi być tu ktoś, kto to powie”. Powiedział, że to co robił Hitler i naziści jest złe i zbrodnicze. Powiedział prawdę i został jej wierny. Wewnętrznie pozostał wolny, choć z Dachau już nie wyszedł. Przypominają mi się słowa: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8, 32)”. To pierwszy paradoks. Drugim zaś jest ten, że ks. Henkes kochał życie. Pomagał przeżyć tym, którzy byli przeznaczeni na zagładę: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13)”. Czeski proboszcz opowiadał, że u niego, we Strahowicach dzieci na katechezie zauważyły, że Błogosławiony ojciec Ryszard przypomina im Pana Jezusa: mówił prawdę, za nią umarł, darował swoje życie by inni mogli żyć. A dziś jest w niebie. A ja w sercu dodaję: dzięki beatyfikacji on pozostaje razem z nami. Po uroczystej liturgii katedralne dzwony biły długo i radośnie, bo po raz pierwszy w historii istnienia tej katedry ogłaszały światu tak dobrą nowinę: Mamy błogosławionego! Mamy Błogosławionego!

Ks. Paweł Pruszyński SAC, Rzym